Śmiertelnie potrącił dziecko i uciekł. Grozi mu 12 lat więzienia
Do zatrzymania mężczyzny doszło blisko dobę od tragicznego wypadku. 38-latek ukrywał się w pokoju hotelowym. Jak relacjonuje Marcin Maludy, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie, był całkowiecie zaskoczony i "chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że w tym konkretnym miejscu mogą pojawić się policjanci".
– Był bardzo zdeterminowany do tego, żeby dalej ukrywać się przed organami ścigania i absolutnie nic nie wskazywało na to, żeby sam chciał zgłosić się na policję – dodaje Maludy.
Zatrzymany mężczyzna został przewieziony do gorzowskiej komendy. Prawdopodobnie jeszcze dziś zostanie doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszy zarzuty. Dotyczyć one będą spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym w połączeniu z ucieczką z miejsca zdarzenia. Grozi mu za to do 12 lat pozbawienia wolności.
Prokuratura prawdopodobnie wystąpi do sądu wnioskiem o tymczasowej aresztowanie 38-latka.
"To okropny, tragiczny widok"
Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce na skrzyżowaniu ulic Armii Polskiej i 30 stycznia około godziny 17:30. To właśnie wtedy, mężczyzna i jego 4-letni syn jechali po chodniku na rowerach. Inna wersja zdarzeń wskazuje, że stali przed przejściem dla pieszych. Wiadomo jednak, że nie ma mowy o ich nagłym wtargnięciu na jezdnię.
W tym samym czasie na skrzyżowaniu tym doszło do zderzenia Chevroleta Camaro z BMW, w wyniku którego pierwszy samochód odbił się od drugiego i uderzył w chłopca. Dziecka nie udało się uratować, zginęło na oczach ojca. – Ojciec trzymał dziecko na rękach, jest w szoku. To okropny, tragiczny widok – powiedzieli dziennikowi "Fakt" świadkowi tragedii.
"Uciekaj! Zabiłeś go"
Kierowca Chevroleta tuż po zdarzeniu zbiegł z miejsca wypadku porzucając samochód. Policja nie wyklucza, że mężczyzna uciekł ponieważ prowadził auto pod wpływem alkoholu bądź narkotyków.
Z kierowcą Chevroleta miał podróżować pasażer - prawdopodobnie był to jego syn - który, według relacji świadków, miał tuż po wypadku krzyknąć: "Uciekaj! Zabiłeś go".
Wiadomo, że 26-letni kierowca drugiego auta biorącego udział w wypadku w chwili zdarzenia był trzeźwy. Prawdopodobnie to nie z jego winy doszło do tragedii.